Kiedy seks jest obsesją
Seks nie przynosi im radości ani spełnienia, choć na myślenie o nim zużywają większość życiowej energii.
By zaspokoić seksualny głód, sięgają po coraz silniejsze bodźce -od pornografii, przez prostytucję aż po przemoc. W pogoni za rozkoszą ranią najbliższych, kłamią, zdradzają, zaciągają długi. Po wszystkim czują do siebie jedynie obrzydzenie. Ich problem niewiele różni się od narkomanii czy alkoholizmu -są uzależnieni.
Seksoholicy (obu płci – szacuje się, że około 20-30% uzależnionych to kobiety) żyją wśród nas. Zamknięci w sobie, starannie ukrywają swe podwójne życie. Na każdym kroku towarzyszy im cierpienie i wstyd.
Jak rozpoznać, gdzie kończy się naturalne zainteresowanie seksem, a zaczyna uzależnienie?
Ktoś jest wierny jednemu partnerowi, ktoś potrzebuje wciąż nowych doświadczeń. Komuś wystarczy seks raz na tydzień, kto inny pragnie kochać się kilka razy dziennie. Choć seksoholików wyróżnia wybujałe libido duży temperament to jeszcze nie seksoholizm. O seksoholizmie można mówić, gdy seks przybiera formę obsesji, a pogoń za nim staje się tzw. zachowaniem przymusowym. Sytuacja wymyka się spod kontroli – poszukiwanie rozkoszy zaczyna dominować nad całym życiem człowieka, utrudnia normalne funkcjonowanie, zaburza życie rodzinne, towarzyskie. Seksoholik nie może powstrzymać się od seksu – nawet wówczas, gdy ten staje się zagrożeniem dla jego kontaktów z innymi ludźmi, pracy, a nawet zdrowia czy życia. Tuż po ekstazie następuje „zjazd” – obrzydzenie do samego siebie, stany depresyjne i poczucie winy. Z drugiej strony, przyparty do muru, seksoholik będzie bagatelizował sytuację albo usprawiedliwiał swoje zachowanie, zrzucając odpowiedzialność na innych ludzi lub okoliczności. Z badań wynika, że seksoholicy często pochodzą z rodzin dysfunkcyjnych (w dzieciństwie mogli być ofiarami molestowania), są dziećmi osób uzależnionych (nie tylko od seksu, ale również np. od alkoholu, leków czy hazardu) lub niedostępnych emocjonalnie.